czwartek, 5 lipca 2012

Drewniany most

Właściwie powinnam zacząć wszystko od początku, całą tę historię z domem, pakowaniem, z wyruszeniem w nieznane. Wszystko od nowa. Tamto można by skreślić. Być może. Przeglądam zapiski z tamtego czasu. Wróciło lato. Znowu jest jak wtedy. Te same sukienki. A ja nadal podobna do siebie. Czas przechadza się wokół w równym rytmie. Boli mnie wciąż ta sama tęsknota. Porzuciłam pożyczony dom w poszukiwaniu swojego miejsca. Dojechałam nigdzie, w puste miejsce, w którym otacza mnie cisza. Powoli to ona staje się moim domem. Gdy wczesny lipcowy ranek nie pozwala spać, idę na drewniany most i patrzę jak umyka mi spod nóg strumień, a wraz z nim minione spływa, przepływa mi między nogami, a potem oddala się. Wymyka się z rąk. Widzę miejsca, słyszę głosy, czuję zapachy i delikatną atmosferę minionych chwil. Widzę twarze. Płyną jak plamy tłustej ropy i połyskują, migoczą, kuszą. Lato na tarasie u D. Proste przyjemności grillowania i szklanki zimnego piwa w upalny dzień. Śmiechy dzieci, nasze rozmowy, prawdziwe, na tematy ważne. Brakuje mi was. Spacer między rozłożystymi dębami. Nasze miejsca: strumyk, niski murowany mostek i mało uczęszczana droga. Kawa w kawiarni, której już nie ma. To pożegnanie w tej samej kawiarni. Ty, choć powinnam myśleć on. A potem odrywanie się od siebie, jak rozdzieranie rany. Pożegnanie – rodzaj spotkania ze sobą i z Tobą, choć powinnam napisać, z nim, bo to już nieaktualne, umarłe, to już odpłynęło i już tego nie ma. - Wszystko z tobą świetnie – mówi mi A. - tylko coś cię ciągle dusi. Właśnie. Skąd ona to wie. To ciężka atmosfera pożegnania, która jak cień spoczywa na mnie od dawna. Już wtedy dowiedziałam się, już przeczuwałam, że kluczem do mnie samej będzie rozstanie, ból pożegnania, wstrzymane łzy, bezowocne oczekiwania, tęsknota. To ja. Niebawem znów opuszczę pożyczony dom, zbiorę garść moich konieczności, bez których nie umiem się obejść, trochę zostawię, bo będzie za ciężko, i wyruszę znowu. Dokąd? Nie wiem. Jutro jest jeszcze puste. Woda w potoku jeszcze nie dopłynęła pod drewniany most. Zobaczy się. Trzeba być zawsze gotowym.