wtorek, 9 kwietnia 2013

Minione miasto

Kiedy opuszczałam miasto, pragnęłam ostatecznego końca historii, ostatecznej zmiany, przemiany. Zacierałam ślady, paliłam mosty, przecinałam liny. Po co wciąż kurczowo ściskać rękę przeszłości? Nowe otwierało przede mną wciąż kolejne drzwi. Od pewnego czasu tęsknię. Szukam drogi powrotnej, ale jej już nie ma. Przejeżdżam duktem, który kiedyś prowadził do znajomych kątów, ale niczego nie poznaję, wszystko odmienił czas. Niekiedy któraś z kamieniczek, zaułek targu, albo kwiaciarnia na rogu przypominają dawne miasto to, które opuściłam. Wchodzę do środka, pytam, zaglądam. Podobieństwo okazuje się jedynie złudzeniem. W środku wszystko jest już inne. Nie ma tamtych ludzi, nie ma słów, nie ma śmiechów, nie ma poczynionych kroków i naszych śladów na chodniku, odbicia rowerowych kół na ubitej drodze wysadzanej starymi sosnami. Nic z tego nie pozostało. Inne, nowe odwraca do mnie nieznajomą twarz i śmieje się szyderczo, albo patrzy zmieszane. Czego tu szukasz? Nie jesteś stąd. Nie? A przecież byłam. Wszystko pamiętam. A jeśli nawet nie wszystko, to to, co pamiętam, pamiętam dobrze, dokładnie. Każdy kawałek utkanej przez nas wówczas materii czasu, przechowuję do dziś. To nie złudzenie, nie przywidzenie. Niedługo po wyjeździe zdarzało mi się tęsknić. Tęskniłam do mojego ogrodu, do jabłonki, tęskniłam do starych dębów na skwerku i ich zimowych strasznych ramion, tęskniłam do ciszy małego dobrego miasteczka, do słońca nad mansardowymi dachami, do słońca w oknach i na twarzach. Wszystko to było jeszcze żywe, jakbyśmy wciąż jeszcze pisali do siebie listy. Teraz jest inaczej. Miejsce, do którego chciałam powrócić rozwiało się w powietrzu i czasie, rozpadło, odeszło. Teraz jest w tym miejscu inny świat, inne miasto, które tylko czasem przypomina to dawne, w istocie jest jednak tak różne, tak boleśnie odmienne. Nie mam tam już czego szukać, a jednak, wciąż i od nowa podejmuję coś na kształt pielgrzymki, wciąż ruszam w drogę i nie zaprzestaję poszukiwań. W nadziei na co? Może kiedyś odnajdę ślad, pod warstwą ziemi ukryty fragment dawnego świata, który pozwoli mi uwierzyć, że wszystko, co przechowuję w pamięci zdarzyło się naprawdę. Drobny odłamek minionego, co nagle ożyje, rozrośnie się i sprawi, że to, co było, znów stanie się możliwe. Wiesz – mówi mi M. któregoś dnia – wróciłam tu po latach, ale to już inne miasto. Ludzie są inni, wszystko jest inne. Uświadamiam sobie, że tamtego miasta już nie ma. Jakże ja cię rozumiem M. Poszukujemy minionego czasu, bo kiedyś przecież było lepiej, zawsze w to wierzymy. Nie wiem, co ty znalazłaś, lub znajdziesz w tym starym – nowym miejscu. Wiem natomiast, na co ja trafiłam w moim porzuconym miasteczku. Znalazłam dziurę, przez którą czas wyciekł niepostrzeżenie i nic się z tym już nie da zrobić.