czwartek, 6 marca 2014

Dolina Niespełnionych Marzeń

Mieszkam w Dolinie Niespełnionych Marzeń. Niektórzy mówią po prostu: „Dolina Marzeń”, ale już wiem, że to nie prawda, że marzenia z naszej doliny to wyłącznie te niespełnione, zawsze niezaspokojone, pełne tęsknoty - najpiękniejsze. To wyjątkowe miejsce. Nawet góra, pod którą się znajdujemy, przywodzi na myśl Niebo. Złota Bania - jak kopuła cerkwi. Kiedy rano wędruję kamienistą drogą przecinającą dolinę, widzę jak na gałęziach drzew skraplają się diamenty. Tu wszystko jest cenne, tu wszystko jest prawdziwe, pełne, nasycone i intensywne. Kiedy dojrzewa kwiecień, w dolinie rozwija się dywan pełen wielobarwnych ornamentów i rozedrganych, motylich deseni. Zapach jest zapachem życia. Kolor nie jest jedynie odbiciem światła, gęsty i pełny, wylewa się z lasów i łąk, cieknie z nieba jak miód. A jednak nikt nie może tu zagrzać miejsca, mimo iż tak tu pięknie, a stare opustoszałe domy tęsknią za nowym życiem, dotykiem stóp na progu, gorącym sercem pieca. Nikt nie może tu mieszkać, z wyjątkiem starej kobiety, która – choć o tym nie wie – została już na zawsze strażnikiem Doliny Niespełnionych Marzeń. Choć oczy strażniczki zabielone są już mlekiem czasu, jej uśmiech pozostał uśmiechem dziecka. Drobna i zwinna, w swoich kolorowych sukienkach pachnących mchem, przypomina z daleka podlotka. Jest dziwnie piękna w swej starości, zaskakująco młoda. Jakby w jej osobie spotykały się wszystkie przeciwieństwa. Wiedzie życie spokojne, wytrwałe i konsekwentne, jak strumień przepływający krętym łukiem. I, choć o tym nie wie, pozostanie tu na zawsze, bo jej historia splotła się z historią Doliny. Chciałoby się powiedzieć: naszej Doliny, ale to nie prawda. Ja jestem tylko wędrowcem, co przysiadł tu na chwilę, żeby zaczerpnąć życia, żeby się zazielenić na nowo, a potem ruszyć dalej, bez względu na mrok. Pragnęłabym zostać, zanurzyć w świeżości powietrza, w krysztale wody, w kolorach, zapachach, być, trwać, jak jedno z rosnących tu drzew. Ale to niemożliwe. Nikt tu nie mieszka, ponieważ Dolina, taka jak ją widzę, nie istnieje. Jest jedynie złudzeniem, zmaterializowanym marzeniem, tęsknotą, która stała się ciałem. Zrozumiałam to pewnej nocy. Zbudził mnie sen, gęsty od smutku. Widziałam Dolinę, ciemną i wypełnioną dymem, spowitą mrokiem. Pośród spalonych traw, rozpadały się w niebyt domy, jakby uginały się i pękały pod ciężarem nieszczęścia. W oddali wyły wilki. Nawet księżyc odwrócił wzrok. Rano wyruszyłam na obchód okolicy. Słońce pobłyskiwało jak ryba w nurcie potoku. Rodzina dzwońców gwarzyła radośnie migając do mnie żółtym, pogodnym, światełkiem. Nie wierzyłam. Ale sen powrócił. Roztrzaskane ściany domów, zgnilizna i ciemność. Wędrowałam między zgliszczami dawnej Doliny i słyszałam jak z trudem opowiada mi to, co nie mieści się w słowach. I wtedy stało się dla mnie jasne, dlaczego nikt nie może tu zamieszkać, dlaczego ja także muszę co prędzej ruszyć dalej. Ta pozornie piękna kraina, pełna życia i nasycona kolorem i światłem to złudzenie, to projekcja, niedokończona historia, którą to widmowe życie próbuje dokończyć, dopowiedzieć. Ci co tu byli przed nami, ci, co potrafili wypełnić dolinę prawdziwym ludzkim życiem, zostawili tu po sobie niespełnione marzenia, pragnienia, tęsknoty, które z czasem gęstniały, jak poranna mgła, aż w końcu wypełniły wypalone, ciemne dziury piwnic, przykryły rumowiska domów. Zaczęły żyć własnym życiem, sycąc się słońcem, przestrzenią i czasem. Teraz, gdy o tym myślę, wydaje mi się, że od dawna widziałam, jak materia widzialnego świata prześwituje, przepuszcza, jak pękają szwy, a spod nich wyziera ciemny, i wilgotny mrok. Tak, musiałam to wiedzieć od początku, od tej chwili, kiedy przybyłam do Doliny myśląc, że to właśnie to miejsce, w którym mogłabym zatrzymać się i zostać. To nie było marzenie o życiu. To zawyła we mnie tęsknota ku śmierci, taka czasem urokliwa i kusząca, jak perełki wplecione rankiem w pajęczyny. Czas na mnie. Czas, póki jest. Tu, w Dolinie, płynie jedynie strumień. Nie powinnam zatrzymywać się zbyt długo. Mogłabym zestarzeć się nagle, w ciągu jednej nocy, albo znów stać się dzieckiem, albo postradać zmysły. Kto wie, co mogłoby się zdarzyć. Wiem, że i tak piętno Doliny, jej dziwne piękno, spowijające jak całun martwotę, będzie odtąd podążać za mną, bym ja – wędrowiec i tułacz, mogła nareszcie zatęsknić za domem.