wtorek, 25 grudnia 2012
Przebudzenie
Mniej więcej od siódmego roku życia, każdy chłopak patrzy na ojca, jako na wzór, drogowskaz. Naśladuje go, najpierw nieporadnie, potem coraz bardziej pewnie i po swojemu, na koniec staje się mężczyzną i jest w stanie wziąć życie w swoje ręce.
Rafael nie patrzy na ojca. Rafael patrzy w pustkę, w ciemną dziurę, miejsce po ojcu. Nigdy go nie widział, nie znał nawet jego imienia. Matka nie wspominała o nim zupełnie tak, jakby przed ośmioma laty nastąpiło cudowne wcielenie i Rafael pojawił się wprost z nieba.
Patrzy w ciemność. Nie ma tam nic, co mogłoby go pociągnąć, co dawałoby siłę i poczucie sensu, w ogóle nie ma tam nic. Jest tylko ciemność, brak i głucha cisza. Rafael nie ma na to siły. Z dnia na dzień ciemność odbiera resztki jego energii, usypia go, zamraża. Rafael śpi.
Rafael śpi, a czas niepostrzeżenie mija go. Przechodzi mimo. Życie mija go wędrując pod rękę z czasem. Pewnego dnia przychodzi do Rafaela anioł. Staje przed nim w swej zwiewnej postaci, postaci niepewnej i utkanej ze światła i mówi – wstań.
Rafael patrzy na niego zaspanymi oczami, ale po chwili znów je zamyka, by dać się pogrążyć ciemności snu. Nie ma siły.
-Wstań – wzywa tymczasem anioł i wyciąga ku niemu rękę – nie istniejesz po to, by spać. Wstań.
Rafael resztką sił próbuje wyciągnąć dłoń w kierunku anioła, ale jego nieprzyzwyczajone do ruchu ciało jest ciężkie i nieporadne.
A jednak od tego dnia Rafael próbuje wstać. Chce się obudzić, choć ciemna i gęsta magma snu zalewa go wciąż nowymi falami. Atakuje ze zdwojoną siłą, jakby się obawiała go stracić. Mimo to nie poddaje się. Codziennie ćwiczy unoszenie rąk i nóg. Nabiera w tym wprawy. W lekkim kręceniu głową także, również otwieranie ust idzie mu coraz lepiej, choć wydanie na świat dźwięku okazuje się niemożliwe.
Rafael walczy ze snem, a czas mija. Pewnego dnia dostrzega, że jest już starcem. Orientuje się, że jego wysiłki spełzły na niczym, bo teraz jego ciało sztywnieje i obumiera z powodu czasu i nic się z tym nie da już zrobić. Rafael odczuwa złość. Nic z tego nie wyszło – myśli – z niczego nic nie wyszło. Nie dałem rady.
Tego samego dnia umiera.
W tym samym momencie spotyka Boga.
Przepraszam – powiedział cicho Rafael – chciałem, ale nie udało się.
Dlaczego? - spytał Bóg – udało się znakomicie. Nie byłeś po to, by stać, iść, mówić, działać. Byłeś po to, by wstawać. A teraz zapraszam cię do mnie.
Zwykle od siódmego roku życia chłopak podąża śladami ojca i dzięki temu staje się mężczyzną. Rafael czekał na to dłużej, ale przecież nigdy nie jest za późno. Czas nie ma tu nic do rzeczy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz