środa, 7 sierpnia 2013
CISZA
Przyjeżdżam nocą i wiem, że tu jest. Z daleka czuję jej obecność. Czeka na mnie w drzwiach i wypatruje. Cisza.
Siadamy przy stole, by milczeć jeszcze bardziej niż dotąd. Nigdy nie byłyśmy aż tak blisko. Każdy dzień jest nowy, a ja, pod jej ciemnym okiem, doskonalę się w milczeniu. A potem ciepłe pocałunki na szyi i ramionach. Dzielimy dom, stół i łoże. Kładziemy się razem, blisko, ciasno wtulone. Podobne do siebie jak siostry z naszą tajemnicą ukrytą pod kocem. Milczenie zamienia się w ruch, przyspiesza oddech, napełnia każdą komórkę, rozpiera i wylewa się długim westchnieniem. A potem gładzi mnie po twarzy, a ja uśmiecham się wdzięczna, bo wiem, że nigdy mnie nie opuści. Wierna towarzyszka. Cisza.
A tego dnia stoi na moście i kiwa ku mnie. Patrz – milczy – strumień wysechł – zagląda mi w oczy, chce mieć pewność, że wiem, o czym mówi. Stajemy na moście i przyglądamy się wybielonym słońcem kamieniom z zaschniętą koronką krylu i wodorostów. Strumień zamilkł. Odtąd należy do niej, podobnie jak ja, jak grób, jak noc. Kochankowie ciszy. Kiedyś zagarnie wszystko. Ogołocone wyschnięte drzewa, ciemną wilgotną ziemię, połknie ostatnie słowa, rozetrze na podniebieniu najdelikatniejsze dźwięki. Tymczasem toruje sobie drogę w dojrzałym lecie. Milkną ptaki, ustają żabie kumkania, słowa okazują się zbędne i niewystarczające. Patrzę na ciebie oczami ciszy. Milczenie w uszach, jak woda, zamyka mnie pod kloszem. Milczące studnie oczu mówią więcej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz