piątek, 26 lipca 2013

CYKORIA PODRÓŻNIK

To przecież oksymoron: cykoria – podróżnik. Cykoria – żeńska forma cykora, boidudka, kogoś, kto - ze strachu - nie wystawi nosa za drzwi, kto się panicznie boi nowego, kto dla bezpieczeństwa przebywa wciąż w miękkim kaftanie znanego i bezpiecznego. Zaprzeczenie podróżnika, gotowego w jednej chwili porzucić wszystko i wyruszyć w nieznane. Wagabundy, szczęśliwego najbardziej tam, gdzie go nie ma, który niepewnie czuje się na stałym lądzie codzienności. Patrzę na nią, zaglądam w wielość jej modrych oczu tak szeroko rozwartych na świat. Przytroczona liną łodygi, przybita korzeniem, może jedynie marzyć. Ale w tym marzeniu jest absolutna i bezwzględna. Błękitnym okiem pokonuje przestrzeń, odrywa się od swej konieczności. W końcu widzę ją wszędzie. Okala każdą drogę, zasiedla rowy i miedze, nie waha się przystanąć przy duktach i ścieżkach. Jej podróż trwa chwilę, zaledwie mgnienie niebieskich oczu. Lipiec minie i nadejdzie czas złotej wrotyczy, która zapowie koniec lata. Czas wracać. Pora do domu. Podróż cykorii przypomina moje wędrowanie. Zachłanne i niepowstrzymane, ale przecież pozorne. Krajobrazy migają w zawrotnym tempie, ale dokonuje się to jedynie na szklistej kliszy oka. Po jego wewnętrznej stronie. W rzeczywistości tkwimy przyszpilone do naszych przydroży. Za rok spotkamy się znowu, w szczęśliwej porze, kiedy słońce świeci także dla takich jak my.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz