niedziela, 20 października 2013

POCIĄG PODMIEJSKI

Wsiadła na Olszynce Grochowskiej do wypełnionej ludźmi, podmiejskiej kolejki. Zajęła wolne miejsce i wtedy zobaczyłam, że płacze. Może dopiero kiedy usiadła, mogła się na dobre zająć swoim smutkiem. Jakby uciekała przez miasto ścigana przez żal i łzy, jak łowne zwierzę. A teraz zatrzymała się, by złapać oddech i wtedy przyszedł cios. Patrzyłam kątem oka, jak rytmicznie drga jej ciało, jak pociąga nosem, te wszystkie beaty i rytmy tłumionego płaczu stawały się dla nas wszystkich coraz bardziej czytelne. Siedzieliśmy w milczeniu – przypadkowa grupa wsparcia, co się daje wypłakać w bezpiecznej przestrzeni obcości. I wtedy ona wyjęła komórkę i zaczęła opowiadać komuś tam po drugiej stronie o swoim niepowodzeniu. Chłopak – drobny złodziejaszek, obiecywał... że już nie będzie... a tymczasem... właśnie poszedł... Słowa rwały się na kawałki jak ten kawałek życia, co się jej rozpadał w rękach. Pomyślałam przez moment, że może ta komórka to tylko bluf. Że na drugim końcu niewidocznej nici nie było nikogo. Chciała mówić, a telefon stanowił dobry pretekst. Przecież nie mogła wstać i pośrodku podmiejskiego pociągu opowiedzieć wszystkim o swoim nieszczęściu. Stąd ta komórka, ten rekwizyt, co pozwala w największym tłumie, na głos wypowiedzieć prawdę, bez wstydu. Kiedy skończyła, było Powiśle. Wysiadła pospiesznie, jakby pościg trwał nadal. Wysiadła uciekać, szukać innych miejsc, gdzie można będzie odetchnąć, zapłakać i powierzyć swoje tajemnice milczącej obecności nieznajomych. Na wskroś warszawska z postaci, aż niemożliwa. Z Praskiej części na Powiśle, być może nie od dziś, niesie swój kobiecy, szemrany dramat i opowiada go publicznie choć w tajemnicy zarazem, tworząc miejski happening ze swego nieszczęścia. Potomkini Czarnej Mańki i wszystkich złodziejskich kochanic, smutna i piękna, także we łzach. Nocny, warszawski motyl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz