czwartek, 16 lutego 2012

wiosna

I znowu to samo. I znowu: kim jestem? W tej podróży zatracam siebie. Zupełnie zapominam. Rozglądam się. I nie wiem. Wypuszczam siebie z rąk. Odchodzę. Staję się przemieszczeniem, przesunięciem, ruchem, niestałością.
- Nie wiem, nie pytaj, nie próbuj. Wypływam i rozlewam się, odpływam, wsiąkam, zanikam, paruję. Nie wiem, nie pytaj.
Znowu nigdzie. Na progu nieistniejącego domu przysiadam i patrzę w przestrzeń. To nie ma końca. Nie ma końca podróż, ani czekanie, nie ma końca wędrówka ku temu, co nie ma prawa istnieć. Istnienie ku temu, co nie ma prawa. Końcem wędrówki jest początek oczekiwania.
Tymczasem przestrzeń jest niepoprawnie otwarta. Czeka. Nogi przestrzeni są pełne i miękkie. Porasta je mech. Położę się tu i odpocznę, niech tylko zejdzie śnieg, niech odsłoni to, co jest, miękkie i mokre. Przylgnę. Zamknę oczy.
Czekanie jest sposobem życia
czekam więc jestem
i na odwrót
- co robisz?
- czekam
Aha, a więc w niespełnieniu,
a więc w nieustannym niedopełnieniu
tak
zgoda jest przyjęciem tego, co jest
jak w tańcu
wszystko jest już we mnie

A jednak nadchodzi wiosna. Nieubłagana. Idzie wielkimi krokami. Frenetyczne tańce zimy to już przeszłość. Przeszłość jest teraz. Patrzymy na nieistniejące, męczy nas i mrozi, a jednak jest jedynie cieniem. Minione nie daje spokoju. Bociany wyruszyły na północ. A Ty? Czy wyruszyłeś na północ? Czy ja wyruszyłam? Gramatyka przemian, prawidła przekraczania, zgłębiam to, ale na próżno. Wciąż jestem tu. Czekam.

Za zamarzniętą szybą ona, oparta o kontuar, w pozie oczekiwania (oczekuje nawet skrawek ucha), nasłuchuje ciszy sączącej się spomiędzy dźwięków. Dźwięki jej nie interesują. To już było – myśli i przepuszcza je przez wąską szczelinę ust, jak dym z papierosa. Jej bluzka, zbyt czarna jak na to miejsce przywodzi na myśl ciało. W dekolcie przecinek piersi. Na twarzy nie ma nic ponadto. Wzgórek nosa, wąwóz ust i kropki oczu. Tu się wszystko kończy.
Patrzy. Sala jest doskonale znana. Lastryko i siding, plastik i szmelc. Ludzie w sali doskonale znani. Jak nie oni. Nie ma nic, co mogło by niepokoić odmiennością, a jednak. - Idzie wiosna myśli i wspomina nieprzespaną noc. Księżyc za oknem był taki natarczywy. Ciało wypuszcza pędy. Z kontuaru powoli wyrasta łodyga i rozdziela się na dwoje. Listek w lustrze liścia. Pączkowanie liści. Sznury korzeni i ramiona łodyg. Gdy wiosna przyjdzie na dobre, spomiędzy włosów wyrośnie bursztynowy kielich.
Czy wyruszyłeś już na północ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz