piątek, 23 marca 2012

dom

Po co było ruszać? Po co było dotykać? Każde słowo otwiera drzwi. Każde słowo otwiera okna. Do środka wdziera się gwałtowny wiatr. Podmuchy, szarpanina i pokrzykiwania niknące w szumie i szelestach.
Przeciąg mam w sobie. Chłód i wiatr. Okna trzaskają, powietrze przelatuje mimo. Przepływa przeze mnie obojętnymi strumieniami. Jestem tylko miejscem. Tu się wydarza, dzieje się. Przechodzą, wchodzą, wychodzą, mijają, wypowiadając słowa skierowane obok. Zasiedlają i opuszczają. Zostawiają na ścianach jedynie sińce cieni, które pomału wsiąkają w szczeliny w podłodze. Jestem zaledwie cienką linią wyrysowaną na ziemi, którą przekracza się zbyt lekko, zbyt niezauważalnie i bezboleśnie. Uwypuklającą się ku niebu płaszczyzną, przedzielającą powietrze na to tu i tamto tam. Pozwalam brzmieć echom i zatrzymuję zapachy. Ciepło gromadzi się we mnie, ale potem i ono ulatuje, paruje, a ja zamarzam powoli zasysając z ziemi resztki wody. Jestem umową między tym, a tamtym, że tu, a nie tam, będzie inaczej. Jestem zgodą, na chwilę łagodności, która w każdym momencie gotowa zamienić się w wojnę.
Jestem.
Tylko.
Miejscem.

Po co to było? Klamka tak ciężko chodzi.
Naoliwię – powiedział mocując się z zamkiem.
Jasne – ona mu na to – słyszę to już od tak dawna. Ile to już lat oliwisz tę klamkę, naprawiasz zepsute, załatwiasz niezałatwione.
Tym razem na pewno.
A potem już tylko wchodzą milcząc zmieszani tym, co zastają, tym, co kiedyś zostawili.

Klamka mówi. Ostrzega. Szepcze do nich: po co, po co to ruszać, po co dotykać? Drzwi dołączają się, ale ich ostrzeżenie zamienia się w nerwowy śmiech. Za późno. I cóż możemy na to poradzić. Stało się. Drzwi otwarte, a przed oczami ożywa martwy czas.
Stoję tu od dawna i przyglądam się szklanymi oczami. Pozwalam odrobinom czasu osiadać na meblach, stare gazety żółkną rozpostarte niegdyś na kuchennym stole. Uschnięty kwiat ma tu swoje miejsce. – Pamiętasz ten kwiat? Pamiętasz? - powiedziałaby, a on pewnie mruknąłby uspokajające – jasne.
Ja coś pamiętam, pozwalam sobie na przechowywanie gdzieś pomiędzy ścianami, wspomnień, niewidzialnych, ulotnych mglistych, obrazów, słów, snów. Twoje kroki brzmiały inaczej. Na podłodze wciąż jeszcze pozostały ślady stóp, nieobecność jest tak bardzo widoczna i odczuwalna. Cisza brzmi jak opowieść. Wsłuchuję się i wiem, że drgają w niej jeszcze tamte dźwięki, tamte słowa. Jeszcze jesteś.
Stoję na skraju lasu. Z jednej strony w cieniu, z drugiej w pełnym słońcu. Mam więc wszystko. Wokół mnie. W sobie nie mam już nic, za wyjątkiem powietrza przesiąkniętego minionym. Wtedy, kiedy nieopatrznie otworzyli drzwi, przeciąg wyrwał okno. Gdy przychodzi wiosna, zaglądają do mnie drzewa. Ptaki opowiadają mi swoje historie. Las zaprasza do siebie. Staję się powoli częścią tego świata. To ja zaczynam zamieszkiwać, osiedlam się, zapuszczam korzenie. Teraz kolej na mnie. Oto i moje miejsce. Jeszcze trochę, a granice ścian rozsypią się i staną zaledwie garstką gruzu, którą szybko przykryje darń. Próg, futryny drzwi i okien, zgniją i rozpadną się. Ślimaki znaczyć będą nowe linie demarkacyjne, absurdalne granice swoich śliskich światów. Nie będzie już tu i tam, będzie tylko tu. A cała tęsknota wysypie się ze mnie jak nasiona rzucone w ziemię.
Na polanie, gdzie kiedyś stał dom, wiosną kwitną narcyzy. Przyjedź tu w maju. Zobaczysz, jak nocą całe ich kępy świecą w ciemności. W kuchni teraz jest ogród, w sypialni mysz uwiła norę i piastuje swoich dziesięcioro dzieci. Nawet kot ich tu nie znajdzie, ani ptak. Czas rozpostarł miękki dywan. W zagłębieniach twoich kroków powstały jeziora. Ryby błyskają jak iskry.
Sam widzisz, to wszystko jest o czasie. Inaczej nie umiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz