Wyszedłeś, a tymczasem jesień, wślizgnęła się niepostrzeżenie. Dmuchnął zimny wiatr. Wyszłam z kubkiem kawy i marzyłam o tamtym swetrze. -Pachnie Tobą – powiedziałeś.
Wyszedłeś.
Między tym i tamtym życiem, między starym, a nowym domem, pomiędzy końcem jednej historii i początkiem całkiem jeszcze nieznanej, stanąłeś ze swetrem w ręku, dla mnie. – Uważaj na siebie – powiedziałeś. Szliśmy nocnymi ulicami. Chciałam Cię wziąć za rękę. Ale byłeś niestety tylko pomiędzy. Ten świat zatrzaskiwał się między nami jak wieko skrzyni. Twoja ręka była za daleko. To wszystko nie miało się nigdy wydarzyć.
Nocne miasto spało już dawno. Obudziliśmy stary dom. Pudła z książkami - niemi świadkowie niewypowiedzianej rozmowy, która zdarzyła nam się wtedy. Zimny wiatr zapowiadał koniec lata. Trzeba wyruszać.
-- Pójdę już – wbiłeś mi to w pierś, jak nóż.
Tak, na nas już czas. Im bardziej słyszysz wezwanie do pozostania, tym bardziej wyjdź. Tak będzie lepiej. Dobre historie to te, które nigdy się nie wydarzyły. W pudłach, obok nas, spało ich wiele. A my napisaliśmy kolejną. Twoja ręka była tak daleko.
Tęsknota za tobą jest tylko cieniem. Prowadzi dalej i w głąb. Dotknąć cię i zostać to sprzeniewierzyć się szukaniu.
-- Ja też już pójdę.
Ostatnie spojrzenie, ostatnie dążenie do bycia choć jeden krok bliżej, ostatnie słowo i brzmienie głosu, ostatnie ostrze pragnienia tak gwałtownie przecinające senne ciało.Pozostał dom, opustoszała skorupa, i tysiące opowieści takich jak nasza, śpiących w przykurzonych pudłach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz