piątek, 2 września 2011

Klamka zapadła


Ostatnie spojrzenie na dom. Jak na kogoś bliskiego chwilę po śmierci. Widać wtedy jak twarz przeistacza się, zmienia się z tej, kochanej i bliskiej, w maskę, pozbawioną wyrazu. Twarz zmarłego nie wyraża pragnień, nie zaprasza do spotkania, rozmowy, jest jedynie skorupą, zastygłą w pustce. Nie jestem jej już potrzebna.
Ostatnie kroki przez pusty pokój. Lustro spotykam tylko, które udaje, że jest tu przy mnie. Że jest. Pustka po tobie wypala we mnie taką właśnie czarną dziurę, okrutnie pustą, jak ten dom. Dopóki chodzi się codziennie po domu, po prostu będąc, nie słyszy się skrzypienia podłogi, nie dostrzega się jej niuansów, tego, jak zakrzywienia desek delikatnie drażnią stopę. Wtedy przestrzeń jest tylko po coś. Pusty dom zamienia się w samo istnienie. Krok w tej  przestrzeni to medytacja. Wszystko nabiera znaczenia i zagęszcza się. Pokonanie pokoju jest jak przeciskanie się przez ciasny tunel. Wysiłek każdego kroku. Jak ból. Nasz czas ma podobną konsystencję. Opustoszały pożegnaniem, zraniony, zamienił się w martwe trwanie. Czy już ci mówiłam, jak lubię ogniki w twoich oczach?
Był kiedyś człowiek, który pragną samotności. Pokochał ją, jak kobietę i zapraszał do siebie co noc, by byli najbliżej jak to możliwe. Stawali się jednością. – Czy już ci mówiłam, jak lubię twoje oczy?
O poranku patrzył za nią, jak wstaje i boso podchodzi do lustra, by upiąć włosy, a potem odchodzi . Nie zatrzymywał jej. Chciał być sam.
-Czy już ci mówiłam?
Zamknięcie drzwi to koniec. Nie wolno się wracać, nie wolno odwracać się za siebie. To, co zostało, ma zostać. Amen.
A zamykanie drzwi? Ten szczególny gest. Może być taki różny. Gwałtowny, brutalny, albo czuły, delikatny. Czasem drzwi zamyka się z radosnym impetem, z energią, która wypycha nas z domu. Jak trudno zamknąć drzwi za tobą.
Mężczyzna co wieczór czekał w swoim łóżku. Wiedział, że przyjdzie. Akurat ona nie zawodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz