czwartek, 19 stycznia 2012

złoty kluczyk

Była sobie kiedyś dziewczynka, która miała w sercu puste miejsce. Lubiła, podobnie jak w schowku, czy szafce, trzymać w swoim sercu różne najpotrzebniejsze przedmioty. Szklane paciorki, ładne guziki, kolorowe nitki, najładniej piszące ołówki i małą laleczkę, szmaciankę, którą dostała przed laty od swojej matki. Serce zamykane było na złoty kluczyk, który dziewczynka nosiła zawsze na szyi, zawieszony na złotym łańcuszku. W wolnych chwilach, kiedy była sama, otwierała kluczykiem serce i wyciągała swoje skarby. Oglądała świat przez szklane paciorki, plątała nitki w wymyślne bransoletki, tuliła laleczkę. Przypominało to trochę przegląd wojsk, jaki co dzień zobowiązany jest czynić odpowiedzialny generał. A po przejrzeniu, czy na pewno wszystko jest w najlepszym porządku, dziewczynka odkładała cenne przedmioty na swoje miejsce i znów przekręcała kluczyk w maleńkim zamku. Pewnego letniego dnia wybrała się, jak zwykle, na spacer. W pobliżu domu płynął strumień, wartki i chłodny. Lubiła siadywać w cieniu drzewa i moczyć nogi w orzeźwiającej wodzie. Tak zrobiła i tym razem.
- Ach jak przyjemnie jest siedzieć na zielonej trawie w cieniu troskliwej wierzby, jak dobrze jest moczyć nogi w zimnej wodzie i niczym się nie przejmować.
Słońce błyskało spomiędzy liści, woda szumiała monotonnie. Dziewczynka w końcu położyła się na miękkiej trawie i zasnęła. Obudził ją chłodny powiew. Słońce powoli zbliżało się do horyzontu. Nadchodził wieczór. Przestraszona, że tak długo zabawiła nad rzeką, dziewczynka poderwała się z ziemi, i wtedy stało się coś nieprzewidzianego. Jedna z pochylonych gałęzi wierzby zaplątała się w łańcuszek na jej szyi. Ogniwa pękły, łańcuszek osunął się na ziemię, a kluczyk odskoczył wprost w wartki nurt strumienia. Na próżno dziewczyna rozglądała się za nim. Brodziła w wodzie i szukała, to tu, to tam. Co i raz zdawało jej się, że widzi błyszczący przedmiot, ale raz był to srebrzysty brzuch niewielkiej rybki, innym znów razem jasny kamień na dnie, zwodziły ją też promienie słońca migoczące złociście na powierzchni wody.
Wróciła do domu smutna. Wciąż tylko myślała o zamkniętych wewnątrz serca ukochanych przedmiotach. Ludzie pytali, czemu jest taka smutna. Opowiadała im więc, że zgubiła kluczyk do swego serca, w którym pozostały drogocenne przedmioty. – Ale jakie to przedmioty? - pytali z troską ludzie. – No, paciorki, sznurki, kredki – odpowiadała.
Phi, też mi coś – słyszała na to – to ma być cenne? Szkoda twojego czasu, zapomnij i zajmij się czymś ważniejszym. – radzili.
Ale nie potrafiła. Wciąż badała oczami wyobraźni to wewnętrzne miejsce, otwierała zamek i odnajdywała upragnione rzeczy. Pamięć pozwalała jej bawić się nimi, oglądać je, niemal dotykać.

ZAKOŃCZENIE A
Czas mijał. Dziewczynka stała się piękną panną, a potem dorosłą kobietą. Była już duża i silna, a jednak wciąż myślami tkwiła tam, gdzie za zamkniętymi drzwiczkami pozostały uwięzione przedmioty. Zupełnie, jakby wzywały ją, wołały pomocy, prosiły o wolność.
Któregoś dnia dziewczyna z całej siły rozbiła zamek w sercu i otworzyła drzwiczki. Uwolnione bibeloty, jak wielobarwne motyle, wyfrunęły z niej w jednej chwili. Zamigotały wesoło i rozpłynęły się w powietrzu. A ona pomachała im na pożegnanie.

ZAKOŃCZENIE B
Czas mijał i zacierał ślady w pamięci. Dziewczynka powoli stała się piękną panną, a potem kobietą. Całkiem zapomniała o przygodzie z sercem i ukrytych w nim bibelotach. Aż pewnego dnia na parapecie jej okna usiadł gołąb i zagruchał głośno. Dziewczyna spojrzała i zobaczyła, że w dziobie ptaka lśni mały, złoty przedmiot. Wyciągnęła rękę i delikatnie wyjęła z ptasiego dzioba mały kluczyk. I wtedy zdarzyło się coś niezwykłego. Gołąb przemienił się w młodzieńca, który skłonił się przed dziewczyną i poprosił ją o rękę.
Dygnęła mu się grzecznie, ale to, co ją naprawdę zajmowało, to była zawartość schowka w sercu. Otworzyła drzwiczki i jęła wyciągać ukochane przedmioty. Ach, były tu wszystkie, tak, jak je zostawiła przed laty. Piękne, delikatne, opowiadały o beztroskich chwilach nad chłodnym strumieniem, o słońcu i zabawie. Królewicz próbował towarzyszyć dziewczynie, ale niestety, nawet go nie zauważała, taka była zajęta. Wycofał się więc biedak. Ukłonił na pożegnanie i odszedł na zawsze. A co było dalej z dziewczyną? Tego nikt nie wie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz