Układa krochmalone chusteczki w przepastnej skrzyni, na nie ściele obrusy, wkłada też kartonowe pudełka ze srebrną zastawą i tysiącem drobnych, niepotrzebnych rzeczy. Towarzyszy jej cisza. Zamyka kufer. Porządki w życiu. Konstatuje przy tym, że mija rak odkąd zgubiła obrączkę. Cały rok.
– Posiałam – tak o tym mówi. Zupełnie jakby to było niewielkie złote ziarenko, które wrzucone na podatny grunt wzejdzie i wyda owoce. Kto wie, może ma rację.
Dom wciąż jeszcze jest jej pełen. Zapachy, niewidzialne fluidy, cienie sytuacji, odciski jej ciała, wszystko to jest i nie daje się zmyć szczotką. Żaden płyn nie usunie z domu jej. Ale kiedy ona odejdzie, co się z tym wszystkim stanie? Ktoś, kto zamieszka w domu, będzie deptał ślady jej stóp, bezwstydnie kochał się tam, gdzie ona, znacząc przestrzeń sobą, będzie wyglądał przez okna, w których wciąż jeszcze odbita jest jej twarz. Nowy ktoś zatrze jej obecność, zamaże nowymi śladami. Widziała nie raz, w starych domach, łuszczącą się farbę. Malowane na pstrokate kolory ściany, nosiły na sobie wiele warstw, rok po roku, dochodziła kolejna, jak słój w pniu. Listki na zielonym tle, paseczki na różowym, żółto brązowe gwiazdki, potem ciemna, butelkowa zieleń, którą szybko zamalowano na jasny błękit, bo, jak gruby koc, pochłaniała całe światło. Tak będzie i tu. Kolejni właściciele, kolejne warstwy, opowieści, ślady. Stary dom jest jak kufer pełen niepotrzebnych rzeczy. Trwają, jedne na drugich, przysypane sobą, w wiecznym oczekiwaniu, nie chciane.
Wie, że kawałek jej zostanie już tu na zawsze. Obawia się tego. Obawia się straty. Obawia się bólu, żałoby. Boi się, że zmiażdży ją tęsknota i upragnione nowe od początku pokryte będzie pleśnią niedoskonałości, wyrastać będzie w cieniu tego, co minione, a więc piękne, dobre, doskonałe i wieczne.
Ale są też sprawy intrygujące w tym doświadczeniu. Na przykład posiana obrączka. Znak, który jej akurat nie bardzo sprzyjał. Sama obrączka nie jest niczemu winna. Wierzy, że ten malutki krążek gromadzi i przepuszcza przez siebie niezwykłą siłę. - Posiałam – myśli i wyobraża sobie, jak w szparze w podłodze, gdzieś za kuchennym kredensem, leży jej obrączka i promieniuje na cały dom. Niezwykłe, że zgubiła się akurat wtedy, kiedy przestała być potrzebna. Zauważyła to, kiedy postanowiła sprzedawać od lat śniedziejące w szufladach złote łańcuszki, pierścionki, te od ojca i te od innych mężczyzn, kolczyki ze złota i srebrne krzyżyki. – Po co mi – myślała i chciała sprzedać też obrączkę, ale nigdzie jej nie było. Próbowała przypomnieć sobie kiedy ją zdjęła. Pewnie lepiła akurat pierogi, albo zagniatała ciasto. W takich sytuacjach obrączka przeszkadza. Kładła ją zwykle na szafce w kuchni, tuż obok pojemnika na chleb. Wydawało się, że jest bezpieczna. – Posiałam – pomyślała i przestała szukać.
Mały złoty krążek opowiada swoją historię. Gdzieś tam, w dole, swoim połyskliwym ciałem wyczuwa drgania podłogi. Odróżnia je od momentów bezruchu. Chciałby wrosnąć w dom, jak podwalina, mała nic nie znacząca ofiara, która skieruje właśnie tu wszelkie pozytywne siły. Próbuje. Milczy z całych sił. Czuje się martwy. Cała historia złotego uwiązania, historia miłości, szczęśliwa i nie, jest tu razem z nim. Nigdy go nie opuści. Czuwa przy podłodze, nasłuchuje. Jeśli przyjdzie czas, pozwoli się znów opowiedzieć.
Jest takie miejsce, w dużym pokoju, gdzie deski łączą się ze sobą w pewien szczególny sposób. Widać na nich dziwny rysunek linii. Pewnego dnia długo patrzyła tam szeroko otwartymi oczami . Po chwili, na to miejsce wypadło z niej delikatnie dziecko, wytoczyło się z jej wnętrza ciepłe i lepkie. Przez okno osłonięte firanką wpadało mleczne światło.