środa, 7 września 2011

zwykłodzień

Spokojny dzień. Zwyczajna codzienność – do rzygu spokojnie. Żyjemy tu jak kuracjusze z „Czarodziejskiej góry”. Rytm posiłków reguluje naszą aktywność. 9, 14, 19 – kardynalne punkty doby. A poza tym – coś, wypełnienie, drobne poruszenia, drgania, przemieszczenia. Nie ważne. „Szafujemy tu hojnie czasem. To jest przywilej cieni”.
Nieprawdziwość życia sprawia, że trudno się skupić, trudno dotknąć tego, co jest. Czy ja w ogóle jestem? Nic nie boli, bo nic nie trzeba, czas przelewa się wolno cienką strugą. Nie ma interwałów, zmian. Dążenie dokądś z tej perspektywy nie ma racji bytu. Jest tylko teraz. Nie było nic przedtem. Nie zapowiada się też nic po.
I tylko czasem wieczór zaczyna straszyć. Nadchodzą cienie i siadają tuż przy mnie. Ciemność nadciąga nad góry, niebo kotłuje się, a potem zamiera w czerni. Wszyscy śpią, tylko ja, jak co dzień, odstawiam tabletki na gorsze dni i nie śpię. Czuwam. Siedzę w ciszy, piwo tylko, kiedy nalewam, coś tam próbuje wyartykułować. Nie ważne.
I kiedy zaczyna mówić cisza, robi się niebezpiecznie. Jej zmyślone opowieści budzą uśpioną pamięć, przywołują obrazy, słowa, sytuacje. Z grobu powstaje tęsknota i pragnienie.
Nie, dość, już nie chcę. Spać, zasnąć, zapomnieć.
Łóżko jest takie chłodne. Okna w dachu wskazują na niebo. Księżyc rośnie z dnia na dzień przypominając o miłości.
Dość.
Niebezpieczne milczenie ciszy próbuję zagadać samotnym piwem. Jutro mnie uratuje, jutro znowu w rytmie posiłków da się przeżyć. Uśpi mnie rytm i marazm między-działań. Słońce, które zapowiada już jesień i wiatr kołyszący świerki na zboczach gór. Chłodna pościel i posłanie na podłodze przypominają mi o wygnaniu. Nie o domu. I niech tak pozostanie. Kiedy zapomnę, nadejdzie koniec. Kiedy słodki rytm stanie się sednem życia, to będzie śmierć.
Pamiętasz? Tak, nie można o tym zapomnieć. I teraz tylko ból i tęsknota ratują mnie przed ostatecznym odrętwieniem. A jutro kolejny spokojny dzień rozpocznę szukając śladów ciebie w zakamarkach mojego ciała.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz