poniedziałek, 12 września 2011

odwiedziny Tam


Idę kamienistą drogą. Szłam tędy już tyle razy. Kiedyś, kiedy miałam lat naście, potem jako studentka. Wielokrotnie niosłam tu moje dzieci w chustach i nosidłach, jak do źródła.
Moje pielgrzymki.
Dziś znowu słyszę, jak chrzęści pod stopami kamienista droga. Ten dźwięk ożywia obrazy.
Wtedy, ta sama droga, jakaż inna ja.
To miejsce jest proste. Kamienisty dukt, wokół niego wzgórza, jak serdeczne ramiona, w które można się wtulić. Potok – lustrzane odbicie drogi. I już. Wystarczy. Szczęście pochodzi ze spraw małych, drobnych i niepozornych. I tego doświadczam teraz. Prowadzę dzieci sobie tylko znanym przejściem między chaszczami, mijamy suche drzewo (to samo i takie samo było tu od zawsze) i schodzimy skarpą w dół. A tam, w promieniach przenikającego przez liście słońca, potok rozlewa się w kryształowe oczko. Kilka ciężkich głazów spiętrza wodę i każe jej przewalać się wodospadem.
Tu.
Kiedyś.
Ile razy zanurzałam się nago w tej wodzie, w tym miejscu, obmywana chłodem potoka i ciepłem słonecznych promieni. Chciałam odnowić się, odświeżyć, zacząć od nowa. – Jestem w raju – powiedział mój brat stając na progu tej niezwykłej przestrzeni. To nie możliwe, żeby istniały takie piękne miejsca, tak bardzo oczywiste i zarazem nieprawdopodobne.
Chciałabym kiedyś zaprowadzić Cię w to miejsce i pokazać jak tańczą słoneczne bliki na przejrzystej wodzie.
To moja tajemnica. To miejsce, ta woda, światło, i kawałek mojej historii. – Jestem w raju – myślę i chcę tu zostać. Ale czas nagli, trzeba jechać dalej. Zdejmuję ubranie i czując, jak słońce delikatnie liże mnie po brzuchu, zanurzam się w strumieniu. Woda jest zimna. Przenika do kości, wbija się w ciało, jak nóż. Ale po niej jest się innym, świat wokół widać wyraźniej, ostrzej. Święta woda. 
Trzeba jechać. Ale wrócę tu, jeszcze nie raz. Będę się zmieniać, z roku na rok, a potok, kamienie i światło będą wciąż takie same. Wierzę, że kiedyś powrócę tu na zawsze.
Tak musi przecież wyglądać raj.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz