Mój Aniele, gdzie jesteś? Bez ciebie, jak bez cienia, czuję się tylko zjawą. Niczym realnym.
Mieszkała w miasteczku. Jej kwieciste sukienki – malowane ogrody, w słońcu, na jasnych ulicach. Chodził za nią krok w krok. Niewidzialny, świetlisty wysłannik nieba. Pamiętał ją jako dziecko, niemowlę, potem dziewczynkę, co zrywała kwiatki i zatykała sobie za ucho. Urocza – myślał. A teraz, małe stożki jej piersi, miękkie linie bioder, kwieciste sukienki rozkołysane przed oczami.
Wysłannik nieba czuwał nad nią dzień i noc. Kiedy zasypiała, siadał na dywanie koło łóżka, i patrzył na jej twarz zgadując sny. Uśmiechała się czasem. – To do mnie – myślał ukradkiem. A potem boleśnie konstatował swoją nie-obecność. Kiedy nawiedzały ją koszmary, wkradał się do snu i odpędzał złe myśli, a potem uciekał jak najszybciej, czując się jak intruz, nieproszony gość, zawstydzony. Pewnego dnia, gdy wypędzał z jej snu lęk, miał wrażenie, że dostrzegła go przez moment. Skrył się więc pospiesznie. We śnie, jak każdy anioł, stawał się widzialny,.
A ona coś czuła, jakby wiedziała, że jest. Próbowała sobie go wyobrazić i jego piękno zawsze ją onieśmielało. Zakładała dla niego kwieciste sukienki, nauczyła się tak poprawiać włosy, żeby dłonią na chwilę odsłonić szyję. ( -Zobacz, jaka jestem piękna dla ciebie – mówiła szyja.)
Pewnego dnia kazano mu odejść. Nie wiadomo dlaczego. Może ktoś dostrzegł jego tęsknotę? Długie spojrzenia i burze, które kotłowały się w sercu. Dla nieba nie ma tajemnic. Każdy jest nagi i myśli głośno.
Musiał zniknąć. Na zawsze. Teraz miał inne miejsce, inne zadanie.
Kiedy nadchodził wieczór, w obcym mieszkaniu, wysoko, niemal pod niebem obsesyjnie myślał o niej. Otaczał ją niewidzialnym ramieniem tęsknoty. Chciał choć na chwilę znowu być.
I miał się nigdy nie dowiedzieć, co zdarzyło się potem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz