Kiedy pod skórę dostanie się drzazga, nawet najmniejsza, to miejsce zaczerwienia się, robi się gorące, wokół drzazgi zbiera się ropa. Stan zapalny.
Zasnęliśmy wcześnie. W nocy obudził mnie deszcz i wiatr. Potężne fale uderzały w dom. Zdawało się, że zaraz ulegnie powalony natarczywością burzy. A wszystko to po pięknym, słonecznym dniu. Po dniu, który wydawał się zapowiadać kolejne równie dobre i spokojne. Leżałam w łóżku i nasłuchiwałam. Miałam wrażenie, że ten wiatr i deszcz, że ta nawałnica jest reakcją na nas, na nasze wtargnięcie w przestrzeń, naruszenie bezpiecznych granic miejsca, jego stabilności. Przyjechaliśmy tu z naszym trudnym do zniesienia bagażem. Jesteśmy obcym ciałem, które drażni wnętrze organizmu, mobilizuje je do walki o zachowanie integralności, o święty spokój.
Leżąc w ciemności na poddaszu domu smaganego wiatrem i deszczem można poczuć wyraźnie, że nie jest się stąd. Nie jestem częścią tego miejsca, tego krajobrazu, tego spokoju. Być może, jak obcy przeszczep, w końcu zostanę przyjęta, zaakceptowana, zostawiona w spokoju. Ale do tego potrzeba czasu. Na razie trwa walka, na razie poczucie obcości i bycia nie stąd po prostu musi być.
Leżę i myślę o tobie. Nie ma takiej sytuacji, w której nie znalazłoby się miejsce na tęsknotę. Gdzieś, daleko, w opustoszałym łóżku, zanurzasz się w swojej samotności. Indianie wierzyli, że każdy ma swój przydział bólu i cierpienia i nie da się od niego uciec. Ale jeśli z własnej woli zadajesz sobie ból, jeśli zgadzasz się na dodatkowe cierpienie, wybierasz i wchodzisz w nie z odwagą, jest szansa, że potem będzie ci łatwiej. Reszta zostanie ci oszczędzona.
Wyrwana z korzeniami, jak roślina, która może jedynie poddawać się temu co przychodzi, na końcu świata, w najwyższym pokoju wielkiego domu, tuż pod niebem, pozwalam wiatrowi i deszczowi na nienawiść, na razy skierowane w moją stronę. A potem zasypiam spokojnie, myśląc o oddaleniu.Nawet tu jest miejsce na tęsknotę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz