sobota, 3 grudnia 2011

już nie


Wiatr mi powiedział
nie ma go
Nie wierzyłam.
Klinga noża lśniła
jak księżyc
dopiero potem
zwierzęta przyniosły wieść
Musiałam odejść
Po drodze nocy
idę odtąd i szukam
własnego głosu
którym kiedyś
wzywałam go do siebie

Niby mija czas. Niby tyle już czasu, że przelewa się i występuje z brzegów. Niby. W opustoszałym domu, słychać jęki. Materia nie jest martwa. Mówi. Rozmawia ze sobą. Pamiętasz, jak pisałam, że jesteśmy jak misa i dzban? Teraz już nie. Ja milczę. Nie ma już dzbana. Nie ma misy. Rozmowę toczą deski. Drewno jest żywe i miękkie w dotyku. Deski są przybite. Ja jestem przybita. Siedzimy tu razem, w ciszy, pojękując tylko. W tym morzu czasu, które przelewa się przez nasze na wpół martwe ciała. Nie, nic już mi nie powiesz. Nie, nic ci już nie powiem. Każdy umiera w swoim języku, na drugim końcu czasu. Dokonało się.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz