Nie ma śladu.
Pamięć została wyczyszczona.
Zniknął dom, fortepian, zniknęła skórzana kanapa, kominek i widok za oknem. (Brzozy tak pięknie lśniły w słońcu) Nie zostało nic. Przeszukuję archiwa, szukam śladów, znaków, palimpsestów, naskalnych rycin – nie ma. Pozostała wypalona pustka, dziura, luka, którą nawet wyobraźnia boi się wypełnić.
Wędruję nową drogą, pośród nowego krajobrazu i myślę – dlaczego tak się stało? Dlaczego tak źle zniosłam tę zmianę. Co stało się w pamięci? Jaka rana została rozdarta, gdzieś wewnątrz mnie? Czemu wszystko to nie może być po prostu częścią czasu przeszłego, moją, chcianą, lubianą i przede wszystkim na zawsze obecną? Czy gwałtowność ostatnich dni sprawiła, że decyzja o rozstaniu z miejscem przestała być taka oczywista, a konflikt między radością, a tęsknotą stał się zbyt duży, by móc go znieść?
Nie wiem.
Pamiętam tylko Ciebie.
Twoją twarz nade mną. Uśmiech.
Pozbawiłam się Ciebie,
Ciebie siebie.
Sprzedałam za piękny widok za oknem i okruchy świętego spokoju, którego i tak nie jestem w stanie zaznać. Z przygody wyszła trauma, z pięknych wspomnień – czarna, bolesna dziura. Każdy wybór naraża na stratę, każdy może stać się zarówno drogą do domu, jak i wygnaniem. A wszystko stanie się prawdziwe, dopiero kiedy rozcieńczy to czas. Czas, płynący ku delcie, ku ujściu w wieczność. Tam dowiem się, co tak naprawdę powinno się było wydarzyć. Tam sobie wszystko przypomnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz