sobota, 22 października 2011

pokoik

Niepoznany. Tak już pozostanie. Patrzyłam na twoją tajemnicę z namaszczeniem. Pamiętam poranek blisko, bardzo blisko. Pozwoliłeś mi zajrzeć do twojego maleńkiego pokoiku. To moje życie - na moment uchylone drzwi. Mogę tylko podziękować. Choć nie było mi dane wejść. Mogłam tylko rzucić okiem, spojrzeć przelotnie. Tęsknię do tego miejsca. I tak musi pozostać. Szukam zgody wewnątrz i na razie znajduję jedynie ślady bólu. Coś musiałam zostawić, przez nieuwagę zgubić w twoim pokoju. Odtąd będę tęsknić. Poszukiwać i odczuwać brak. Dlaczego tak często trzeba umierać. Wielokrotnie poddawać się bólowi, zanurzać się w nim jak w czystej wodzie. Wędruję ulicami nieswojego miasta i jestem tylko cieniem kobiety w drodze. A jeszcze niedawno, w innym mieście czekaliśmy na siebie z takim utęsknieniem. Teraz już wiem, że to miejsce wiedziało więcej. Mówiło mi o tym, ale nie umiałam słuchać. Nie chciałam rozumieć. Ty – to było jedyne słowo, które miało znaczenie. Ale mgła o poranku, na ulicy Katowskiej, prowadziła mnie w ciemne duszne tunele. - Widzisz – zdawała się mówić – takie to jest naprawdę, właśnie takie.
Nie było jednak innej drogi. - Tędy pani dojdzie – wskazywała napotkana kobieta – to jedyna droga, gdzie indziej pędzą samochody i nie ma przejścia - palec kobiety celował w niebo.
W tunelu spał bezdomny. Obudzony pukaniem kroków, uchylił oczy. Było w nich wszystko, co miał. Wystarczająco dużo. Tobołki uczuć zawiązane na zawsze, kilka szmat z dawnego życia i skrawki pustki, którą można pożywić się kiedy już nie ma co jeść. Przejrzałam się w nim jak w lustrze. A więc tak wyglądam – pytałam siebie. Nic dziwnego, że zamknąłeś drzwi. Bezdomni przynoszą ze sobą jedynie smród i obcość. Nie nadaję się do małego świata okolonego zmienną zielenią bluszczu, do twojego okna, nie nadaję się, nie pasuję.
Ja przecież tylko przechodzę, mijam, nie umiem zatrzymać się. W mojej naturze jest oddalenie i tęsknota. Bliżej mi do pustki niż do zaistnienia. Ty wiesz. Czas wymyka mi się przez palce. A jednak chciałam spróbować być. W pamięci zaglądam wciąż od nowa do pokoju i zapytuję ciszy o twoją obecność. A nocą płatek twojego ucha, zanurzony w mroku, jak rąbek księżyca, opowiada mi niemożliwe historie. Pamiętam pierwsze spotkanie. Chwila, która wypełnia ciało jak puste naczynie. To i tak jest tylko moje złudzenie na ten temat.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz