czwartek, 27 października 2011

środek świata

Na końcu drogi rozpada się PGR. Kupił go ktoś, kto miał wizję, ale ona także popadła w ruinę. Wszystko zamieniło się w jeden śmietnik. Dwa autobusy rdzewieją, ciągniki z poprzedniej epoki, kawałki blachy i eternit. Unia – tak mówią na to miejsce ludzie. Wizjoner z PGRu jako jeden z pierwszych pozyskał sporą dotację z unii i tak przylgnęło to do niego. Pomysł upadł, budynki rozpadają się, Chaos i umieranie. Unia. Któregoś dnia, pośród rdzy i butwiejącej papy wygrzebałam wojskowe okute skrzynie. – Ile pan za to chce? - spytałam. Za trzy złote, potrzebne pewnie, żeby uzbierało się na flaszkę, zrobiłam sobie szafki. Nic więcej mi nie trzeba. Kilka skrzynek. Pokój wygląda teraz jak wnętrze podwodnej łodzi. Zbrojone, mocne i proste. A do tego nieustanny bałagan i wielość. Tak wygląda zaimprowizowane życie, życie w drodze. Być może donikąd.
- A pani skąd – pyta ciekawie czarnooki mężczyzna z fajką w zębach. - Powiedzmy, z Warszawy – odpowiadam. - My też tu mamy Warszawę, za górką, innej nie trzeba.
Eliade się nie mylił. Każdy chce mieszkać w centrum świata. Inaczej staje się nieważny. Istnienie na marginesie to ryzyko stoczenia się poza horyzont zdarzeń. Unieważnienie. A przecież wszystko to musi mieć odpowiednią rangę, musi mieć sens. Pustka czai się już na końcu drogi. Przystanęła i czeka.

Poranek. Jasny świt wlewa się przez szczelinę w roletach. Kapie nam na twarze. Otwieram oczy i, jak co dzień, na początek czuję wstyd. Puste łóżko oskarża mnie każdego dnia. Poranne ciepło ukryte pod kocem jest tylko moje. Twoja ciepła skóra wtedy o poranku. Badam ślady na ciele. Miejsca, które przemierzałeś. Każda komórka tęskni w samotności. Ta tęsknota zamienia się w potężną energię, która rozsadza mnie od środka. Powoli, każdy kawałek siebie przyszywam, jak oderwany guzik. Sprawdzam powierzchnię skóry. Jest martwa. Pod twoimi polcami miała szansę żyć. A tymczasem ziemia zatoczyła koło.

Świt powleka rdzawym nalotem
góry
to jest właśnie czas – zapamiętaj
Ostatnie lato było doskonale inne
Poranek otworzył przed nami drzwi
mogliśmy tam zostać
nie czas na to, jeszcze nie czas – mówiłam
pułapka pośpiechu
Jesienią znowu zaczynam błądzić
gdzie jesteś?
Czekam na gruzowisku martwych liści

A więc środek świata niebezpiecznie przesunął się ku granicy. Ziemia przechyla się pod ciężarem. Zaraz pochłonie nas pustka. A my, jak nawiedzeni, Reszta, do końca wierzymy, że ten upadek w nic, to nasze wyzwolenie, zmartwychwstanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz