niedziela, 16 października 2011

z archiwum miasta


Wczoraj, jakby ktoś korbę przekręcił w drugą stronę. Jechałam jak wściekła. 120 to mało. Prędzej, prędzej! Coś ciągnęło mnie do miasta. Wjechaliśmy nocą. Warszawa w neonach. Pamiętam tamten wieczór na stacji Powiśle. Nie zapomnę. Ty wiesz. Choć pociąg odjechał raz na zawsze. Spacery po Nowym Świecie, śpiewane na Starówce tango (mów do mnie moja, jedyna, wyśniona), co się odbijało echem i wracało do nas wraz z cygańską orkiestrą. Spotkania i wino na Brackiej i widok miasta z dachu domu, który znaliśmy tylko my. Wszystko to czekało tu na mnie. Komitet powitalny mojej pamięci.
Dziwne uczucie. Nie było mnie tak długo, zrobiłam pętlę przemierzając kawałek odmiennej przestrzeni, a tymczasem tu wszystko stoi w miejscu, jest, trwa. Niczym lustro obojętnie odbijające tego, kto się w nim przegląda.
Miasto robi fotografie.
Jestem na jednej z nich.
I Ty,
zdjęcie na zdjęciu, pozorna bliskość.
Utrwaleni na zawsze i odłożeni w miejskim archiwum.
Jeśli tylko będziesz chciał powrócić
Jeśli tylko będę chciała
Wszystko nadal tu czeka, jest i trwa.
Ulice nie zapomniały
Nie zapomniał odjeżdżający pociąg.
Jednak moja pamięć stara się nie sięgać tak daleko.

Noc w pokoju z dzieciństwa. Na stosie gratów z poprzedniego życia. Pod głową garnki, w których gotowałam codzienność . Kiedyś, gdzieś. Ślady zburzonej świątyni. Ale jestem. Znowu to czuję. Z pustyni powracam, by zobaczyć to, co opuściłam. Widzę, jak scala się w moich oczach, jak staje się zamkniętym miastem o wysokich murach. Staje przede mną zamknięte i stężałe. Nie ma tu dla mnie miejsca. Mogę się tylko przyglądać. 

Za murami miasta przysiadł człowiek. Noc zastała go w drodze. Bramy będą zamknięte aż do świtu. Co robić? Oparłszy głowę o kamienną ścianę drzemie mając wciąż przed oczami obrazy minionej podróży. Bada je, wydobywa z pamięci, ogląda, niczym drogocenne kamienie. Jak dobrze jest iść przed siebie – myśli i w głębi serca tęskni już do chwili, kiedy znowu wyruszy.
Kiedy słońce wynurza się zza murów i otwiera bramy, mężczyzna budzi się z płytkiego snu. Na tkaninie stroju osiada wilgoć. Wstaje i odwraca się plecami do miasta. Zapomina o celu podróży i rusza przed siebie.
Jutro dotrze do innego miasta, będzie jednak za późno, by dostać się do środka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz